sobota, 6 września 2025

British Main Battle Tank Chieftain Mk.10 MENG MODEL

 British Main Battle Tank Chieftain Mk.10


Meng Model


Pod koniec sierpnia co najmniej dwa brytyjskie czołgi Challenger 2, należące do specjalnego szwadronu „Ajax”, wchodzącego w skład Królewskiego Pułku Czołgów otrzymały nowe malowanie, dzięki któremu mają być trudniejsze do wykrycia wzrokowo w walkach na obszarach zurbanizowanych. Wedle oświadczenia jednostki kamuflaż będzie używany do ćwiczeń w ramach „prowadzonych badań nad udowodnieniem i zwiększeniem przydatności czołgów podstawowych w środowisku miejskim”. Malowanie maskujące w postaci wielokątów barwy białej, szarej i brązowej nie jest jednak rozwiązaniem całkowicie nowym. Przypomina bowiem pomysł brytyjskich pancerniaków z czasów zimnej wojny. Ogólna idea kamuflażu stwarzającego fałszywe wrażenie co do typu, prędkości i kierunku poruszania się obiektów sięga floty nawodnej Royal Navy z czasów pierwszej wojny światowej. W czasach, gdy odnajdywanie i określanie dokładnego położenia celu odbywało się wizualnie, okręty o tak nietypowym malowaniu były ponoć najczęściej branymi na celownik, jednak najrzadziej trafianymi. Na pomysł zastosowania podobnie działającego maskowania broni pancernej wpadł w 1982 roku pragnący zachować anonimowość major stacjonującej w Niemczech tak zwanej Brygady Berlińskiej wojsk lądowych jej królewskiej mości. Dowódca szwadronu czołgów z pułku 4/7 „Royal Dragoon Guards” uznał, że standardowy kamuflaż British Army nie nadawałby się do walk w krajobrazie Berlina Zachodniego. Zbadał on, że najlepsze do ukrycia czołgu w mieście zbudowanym z cegły, drewna, szkła i betonu będzie malowanie składające się z białych, brązowych, szarych i czarnych prostokątów, których przynajmniej jeden bok ma długość czterdziestu pięciu centymetrów. Kamuflaż miał utrudnić życie wywiadowi i działonowym Armii Czerwonej, a Brytyjczykom dawać więcej czasu na podejmowanie korzystnych decyzji taktycznych. Na początku dziwacznie pomalowany czołg typu Chieftain nie spotkał się z poważnym ani entuzjastycznym przyjęciem. Cechą większości malowań maskujących jest jednak to, że działają tylko na określonych odległościach. W tym przypadku minimalny był dystans około pięćdziesięciu metrów, a już ze stu metrów wtapiający się w tło czołg stawał się prawie niewidzialny dla obserwatora. Gdy o eksperymentalnym kamuflażu dowiedział się dowódca brytyjskiego kontyngentu w RFN, postanowił przyjechać i zbadać sprawę osobiście. Podobno jego opinia brzmiała: „Nie widzę waszego [tu siarczysty epitet] czołgu, więc musi to być dobry pomysł”. Wtedy pomalowano tak samo pozostałe czołgi szwadronu, a następnie czołgi wszystkich brytyjskich jednostek w Berlinie Zachodnim.


Chieftain nie jest ani pięknym ani brzydkim czołgiem, ale malowanie wystarczyło by trafił na mój stół montażowy. Praca przy modelu, była wyjątkowo przyjemna, wszystko pięknie spasowane i przyjazne modelarzowi. W zadzie model jest prosto z pudełka, podmieniłem tylko na gąsienice drukowane z polskiej firmy QuickWheel oraz bardzo pomocne maski z Galaxy-Model. Nie polecam lufy z PanzerArt, bo jest do wcześniejszej wersji.











Na koniec kolega z Kotebi wydrukował mi fragment muru Berlińskiego wraz z grafitii i dorobiłem małą podstawkę.