British Main Battle Tank Chieftain Mk.10
Meng Model
Pod koniec sierpnia co najmniej dwa brytyjskie czołgi Challenger 2, należące do specjalnego szwadronu „Ajax”, wchodzącego w skład Królewskiego Pułku Czołgów otrzymały nowe malowanie, dzięki któremu mają być trudniejsze do wykrycia wzrokowo w walkach na obszarach zurbanizowanych. Wedle oświadczenia jednostki kamuflaż będzie używany do ćwiczeń w ramach „prowadzonych badań nad udowodnieniem i zwiększeniem przydatności czołgów podstawowych w środowisku miejskim”. Malowanie maskujące w postaci wielokątów barwy białej, szarej i brązowej nie jest jednak rozwiązaniem całkowicie nowym. Przypomina bowiem pomysł brytyjskich pancerniaków z czasów zimnej wojny. Ogólna idea kamuflażu stwarzającego fałszywe wrażenie co do typu, prędkości i kierunku poruszania się obiektów sięga floty nawodnej Royal Navy z czasów pierwszej wojny światowej. W czasach, gdy odnajdywanie i określanie dokładnego położenia celu odbywało się wizualnie, okręty o tak nietypowym malowaniu były ponoć najczęściej branymi na celownik, jednak najrzadziej trafianymi. Na pomysł zastosowania podobnie działającego maskowania broni pancernej wpadł w 1982 roku pragnący zachować anonimowość major stacjonującej w Niemczech tak zwanej Brygady Berlińskiej wojsk lądowych jej królewskiej mości. Dowódca szwadronu czołgów z pułku 4/7 „Royal Dragoon Guards” uznał, że standardowy kamuflaż British Army nie nadawałby się do walk w krajobrazie Berlina Zachodniego. Zbadał on, że najlepsze do ukrycia czołgu w mieście zbudowanym z cegły, drewna, szkła i betonu będzie malowanie składające się z białych, brązowych, szarych i czarnych prostokątów, których przynajmniej jeden bok ma długość czterdziestu pięciu centymetrów. Kamuflaż miał utrudnić życie wywiadowi i działonowym Armii Czerwonej, a Brytyjczykom dawać więcej czasu na podejmowanie korzystnych decyzji taktycznych. Na początku dziwacznie pomalowany czołg typu Chieftain nie spotkał się z poważnym ani entuzjastycznym przyjęciem. Cechą większości malowań maskujących jest jednak to, że działają tylko na określonych odległościach. W tym przypadku minimalny był dystans około pięćdziesięciu metrów, a już ze stu metrów wtapiający się w tło czołg stawał się prawie niewidzialny dla obserwatora. Gdy o eksperymentalnym kamuflażu dowiedział się dowódca brytyjskiego kontyngentu w RFN, postanowił przyjechać i zbadać sprawę osobiście. Podobno jego opinia brzmiała: „Nie widzę waszego [tu siarczysty epitet] czołgu, więc musi to być dobry pomysł”. Wtedy pomalowano tak samo pozostałe czołgi szwadronu, a następnie czołgi wszystkich brytyjskich jednostek w Berlinie Zachodnim.
Chieftain nie jest ani pięknym ani brzydkim czołgiem, ale malowanie wystarczyło by trafił na mój stół montażowy. Praca przy modelu, była wyjątkowo przyjemna, wszystko pięknie spasowane i przyjazne modelarzowi. W zadzie model jest prosto z pudełka, podmieniłem tylko na gąsienice drukowane z polskiej firmy QuickWheel oraz bardzo pomocne maski z Galaxy-Model. Nie polecam lufy z PanzerArt, bo jest do wcześniejszej wersji.










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz